Eveline, Młode dłonie, krem do rąk 8w1.

Witam!

Znów trochę mnie nie było, ale wracam!
Bardzo się cieszę, że poprzednia, wierszowana notka tak dobrze się przyjęła! Postaram się częściej takie robić, skoro Wam się podobają.

Dzisiaj będzie o kremie do rąk, który wygrałam w konkursie na portalu Przepis na Kobietę (serdecznie zapraszam!).

Na pierwszy rzut idzie przeciwzmarszczkowy krem do rąk z kwasem hialuronowym od Eveline Cosmetics.


Opakowanie bardzo w stylu Eveline, proste, jasne, przejrzyste. Raczej nic więcej mówić nie trzeba, otwiera się bardzo fajnie, "klik" też dobrze działa. Ma jeden duży plus, tubka nie jest "śliska" tylko taka matowa, co bardzo ułatwia trzymanie kosmetyku w dłoni. 



 Dziurka przez którą wydobywa się krem jest odpowiednia, fajnie dozuje i łatwo jest wycisnąć odpowiednią jego ilość. 
Konsystencja jest dość rzadka, trochę wodnista, ale nie na tyle, by preparat lał się po dłoni. Bardzo fajnie się rozsmarowuje, szybko się wchłania.


Zapach przypomina mi trochę męskie perfumy, jest bardzo ładny, wyrazisty ale zarazem dość delikatny no i przyjemny dla nosa. Długo czuć go na dłoniach już po wchłonięciu się kosmetyku.

No i działanie! Bardzo polubiłam ten kosmetyk już po pierwszym użyciu. Za co? A no za to, że po pierwsze jak już wspomniałam wyżej bardzo szybko się wchłania a po drugie za uczucie świeżości na dłoniach po zastosowaniu go. Nie wiem czy świeżość to odpowiednie słowo, jednak nie bardzo wiem jak inaczej opisać to uczucie.
Dłonie są naprawdę bardzo gładkie i miękkie. Po tygodniu stosowania kosmetyku moje dłonie naprawdę zaczęły nabierać zdrowego wyglądu, zdecydowanie poprawił się koloryt skóry.
No i co dla mnie ostatnio najważniejsze paznokcie mam dużo twardsze a żeby tego było mało stan skórek naprawdę się poprawił i nawet zaczęły goić mi się ranki wokoło paznokci, z którymi od prawie miesiąca nie mogłam sobie poradzić.

Pierwszy raz spotykam się by preparat spełniał wszystkie obietnice producenta!


 Jak widać skład też ma bardzo fajny, mimo parafiny na drugim miejscu. 

Miałyście ten krem? Co o nim sądzicie? 

Pozdrawiam.

PS Fakt iż otrzymałam produkt za darmo nie wpłynął na moją ocenę. 

Czytaj także na Przepis na Kobietę!

Zakupiłam go w Rossmanie, świetnie spełnia swe zadanie!

Witam wszystkie miłe Panie,
dziś się coś dziwnego stanie, 
dzisiaj notka wyjątkowa,
w rymy kleję swoje słowa!

Dzisiaj będzie o toniku,
wszak w drogeriach ich bez liku,
jednak u mnie na tapecie
ten z Rossmanna, zostaniecie?


Może nazwa Wam coś powie,
Synergenem on się zowie,
celem jest mieszana cera,
ma alkohol, będę szczera!


Buteleczka wśród zieleni,
pięknie się przy świeczkach mieni,
a do tego jest wygodna,
rzekłabym, że niazawodna
bardzo łatwo się otwiera
etykietka się nie ściera, 
wszystko działa jak należy
w końcu na tym Nam zależy.


W środku płyn jest przezroczysty,
jasny, rzadki i przejrzysty.
Zapach cóż, alkoholowy,
 nie przyprawia o ból głowy,
można wyczuć w nim coś jeszcze
co przyprawia mnie o dreszcze,
są to aromaty miłe
dają do stosowania siłę.

Sam preparat ściąga cudnie
rano, wieczór i w południe,
to uczucie jest wspaniałe
kiedy wsiąka w płatek mały, 
cały trud Twój i zmęczenie,
toż to nerwów ukojenie! 
Skóra gładka i matowa,
 jakby była całkiem nowa
taka miła jest w dotyku
po tym świetnym specyfiku!
Nie wysusza też nadmiernie,
cieszę z tego się niezmiernie. 

Chociaż spełnia swe zadanie
kupić go nie będę w stanie
gdyż ambitne moje plany
tonik mieć niezakrapiany!

Miałyście może ten tonik? 
Czy należy się ukłonik? 
Może inne polecacie? 
Mam nadzieję, że znać dacie!
Dajcie znać też Moje Drogie
takie notki Wam nie srogie?
Czy wolicie myśli moje
czytać prozą, już się boję!

Dziś pozdrawiam Was gorąco,
słodko, czule, czarująco!

Chwila przyjemności z odżywką Garniera!

Hej.

Po dobrej (mam nadzieję) dawce muzyki zapraszam Was na recenzję mojej ulubionej ostatnio odżywki do włosów.

O czym mowa? A no oczywiście o odżywce Garnier Ultra Doux, olejek z awokado i masło karite. Tej odżywki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, a jeśli trzeba to postaram się to zrobić w kilku słowach.


Opakowanie jest bardzo ładne, przynajmniej moim zdaniem, przejrzyste i dość wygodne w użytkowaniu, no do momentu kiedy odżywki jest dużo, przy samym końcu bardzo ciężko wydobyć odpowiednią ilość produktu, żeby wszystko ładnie wykorzystać musiałam opakowanie po prostu rozciąć.
Cena to 8,99zł za  200ml.


Konsystencja dość gęsta. Odżywka jest trochę tłustawa, jednak nie jest to odczuwalne na włosach. Jest bardzo lekka,
To co nie podoba mi się bardzo to wydajność, ja co prawda włosy mam długie i gęste, ale jedno opakowanie wystarcza mi na około 8 użyć, bardzo mało.
Jednak to co wynagradza słabą wydajność to... działanie!
Na moich włosach sprawdza się świetnie, włosy są wygładzone, miękkie i świetnie się rozczesują (to dla mnie jest priorytetem). Włosy się po niej nie puszą, mam wrażenie, że moje włosy naprawdę po niej odżyły.

Skład.
 No i dla zainteresowanych jak zwykle wrzucam skład.

Bardzo polecam tę odżywkę. U mnie sprawdziła się świetnie! Czy kupię ponownie? Właściwie już kupiłam i to razy dwa.

Miałyście tę odżywkę, a może jakieś inne z serii Ultra Doux? Polecacie czy wręcz przeciwnie?

Pozdrawiam!

Co mi w duszy gra?



Cześć!
Nie było mnie trochę, ale organizacja czasu to nie jest moja mocna strona, uświadamiam sobie to każdego dnia bardziej.
Nie mam pomysłu na notkę i w tym momencie uświadamiam sobie, że kosmetyków mam za mało, bo gdybym miała ich wystarczająco to miałabym o czym pisać.
Jednak bloga mojego nie opuszczę choćby nie wiem co! Dzisiaj kolejna "zapchajdziura", tym razem o muzyce.



Nie wiem jak Wam, ale mi jesień kojarzy się bardzo muzycznie.Jakiej muzyki słucham mogliście poczytać tutaj.
A co ostatnio ciągle gra mi w duszy, a raczej w głośnikach? Zapraszam na moje TOP 10 utworów.


1. Demonologia II- Ania



Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam takie "poryte" kawałki, dlatego to mój numer jeden ostatnio!


2.  Robert M ft. Wojtek Sokol & Marysia Starosta - Chciałbym Tu


Bardzo mnie uspokaja ten utwór, nie wiem dlaczego. Zwłaszcza końcówka w wykonaniu Marysi jest cudowna!

  3. Kult- W czarnej urnie


 Uwielbiam Kazika!

4.  The Cranberries - When You're Gone 

 
Tego chyba nie muszę nikomu przedstawiać, prawda? Cudowna! 

5. PJ Harvey - Down By The Water 


Jeśli mam być szczera to bardzo nie lubię PJ Harvey, irytuje mnie jej głos. Ale tę piosnkę wprost uwielbiam!

6. AK-47 - Znów igrasz z losem




Dziękuję Ci Grażyno, dzięki Tobie poznałam ten kawałek! Świetny!

7. Bas Tajpan- Złap mnie za rękę


Uwielbiam reggae, to taka pozytywna muzyka.
 
8. Indios Bravos - Wyjątkowo ważna


Uwielbiam głos Gutka, pozytywny człowiek. Wyjątkowo ważny utwór. 

 9. KaeN - Alter ego 


Chyba większość wielbicieli rapu zna KaeN'a. Co za pokręcony człowiek! Ten kawałek zawsze mnie rozkłada na łopatki.

10. Pidżama Porno - Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości


Rozpływam się przy tym utworze! Coś cudownego. Taka nastrojowa, spokojna, jesienna. 

No i to by było na tyle. 

Jakie są wasze ulubione utwory? Te nowe i te do których chętnie wracacie od lat?

Pozdrawiam!   
 

BeBeauty, wygładzające mleczko do demakijażu.



Cześć!

Osoby, które są już ze mną od jakiegoś czasu i czytają moje posty wiedzą, że jestem fanką Biedronkowców. Jednak czy wszystkie ich produkty są takie "wow"? Oczywiście, że nie! Dzisiejsza recenzja chyba będzie tego najlepszym przykładem.
Zapraszam na niezbyt miły post o wygładzającym i łagodzącym mleczku do demakijażu twarzy i oczu z BeBeauty.



Jeśli chodzi o opakowanie to nie ma się do czego przyczepić, jest ładne. Różowe elementy na białym tle, co widać na zdjęciu. Bardzo wygodnie trzyma się je w dłoni. Dziurka przez którą wydobywamy produkt jest odpowiednia w stosunku do konsystencji.


Zapach jest bardzo przyjemny. Dość intensywny, ale delikatny, nienachalny. Czuć go długo na twarzy i na rękach już po demakijażu (o ile można to nazwać demakijażem, ale o tym za chwilę). Kolor jak widać biały, ale to raczej bez znaczenia.
Konsystencja jest bardzo fajna, taka kremowa, dość gęsta i treściwa.
Cena jak to za Biedronkowce niewielka, około 4zł za buteleczkę o pojemności 200ml.

No i chyba na tym skończyłabym wychwalanie tego produktu.


W kosmetyku najważniejsze jest działanie, prawda? No właśnie!
Mleczko przeznaczone jest do demakijażu twarzy i oczu. O tyle o ile z tym pierwszym radzi sobie całkiem nieźle to z oczami przegrywa 2:0, ale po kolei.
Kupując ten kosmetyk liczyłam na kolejne cudeńko z Biedronki, zadowolona zgodnie z zaleceniami producenta nałożyłam mleczko na dłoń po czym delikatnie wmasowałam je w twarz i olaboga w moje biedne powieki! Już po kilku sekundach poczułam okropne, ale to naprawdę okropne pieczenie oczu! Wyglądałam po tym jak królik, oczy miałam całe czerwone i do tego o zgrozo, zapuchnięte! Postanowiłam jednak dać mu drugą szansę i trzecią i... czwartą! Ani jednej nie wykorzystał. A szkoda, bo podkład zmywa naprawdę fajnie, makijaż oczu z resztą też, ale działanie na moje gałki całkowicie go dyskwalifikuje.

Sama nie wiem jak można nazywać preparatem do demakijażu oczu coś co sprawia, ze człowiek niemalże ślepnie? 


Dla zainteresowanych wrzucam skład. Jak widać naprawdę jest w nim ten olej migdałowy i ekstrakt z nagietka. Chociaż jak widać niewiele to dało.

Jakie są Wasze ulubione preparaty do demakijażu? 

Pozdrawiam cieplutko!

Avon, krem do rąk, stóp i łokci z masłem shea.



Witam!
Już jakiś czas nie było u mnie recenzji, więc chyba czas to nadrobić. Dzisiaj będzie o preparacie, który mnie zauroczył, zarówno opakowaniem, zapachem jak i działaniem.
O czym mowa? A no o odżywczym kremie do rąk, stóp i łokci z masłem shea z Avonu, seria Planet Spa.


Jak napisałam wyżej, opakowanie podoba mi się bardzo. Jest takie eleganckie a do tego bardzo funkcjonalne. Zakręcany słoiczek o pojemności 75ml, bardzo łatwo wydobyć z niego odpowiednią ilość produktu.


Konsystencja jest bardzo fajna, dość gęsta, dzięki czemu krem jest bardzo wydajny. Od ponad miesiąca przynajmniej dwa razy dziennie molestuję nim moje dłonie i jak widać jest go jeszcze sporo. Bardzo fajnie się rozprowadza, szybko się wchłania. Jednak trzeba uważać z ilością, ponieważ jest tłusty.
Pachnie karmelem, takimi krówkami ciągutkami, ale tylko w pudełku i przez jakiś czas na dłoniach, później zapach przypomina zapach łupiny orzecha włoskiego. Przynajmniej mi się tak kojarzy.
No i najważniejsze- działanie!  Jak dla mnie jest bardzo fajne, wygładza i nawilża dłonie, są później takie gładkie i przyjemne w dotyku.
Niestety nie wiem jak sprawdza się w pielęgnacji stóp a tym bardziej w pielęgnacji łokci, ponieważ stosuję go tylko na dłonie, na których sprawdza się świetnie!
Jedyny minus, zostawia delikatny tłusty film, jednak na bardzo krótko i nie przeszkadza to jakoś bardzo.
Jego cena w sprzedaży regularnej to około 10zł.

Skład.
Niestety ma w składzie alkohol no i masło shea nie jest zbyt wysoko w składzie, ale jednak działa bardzo fajnie.

Miałyście kiedyś coś z tej serii? Jak się u Was sprawdziło?

PS Chwalę się, ponieważ wygrałam do testowania zestaw kosmetyków z Eveline! Gdzie wygrałam? Na portalu Przepis na Kobietę, na który serdecznie zapraszam (wystarczy kliknąć w banner)!



Jesienne plus size!




Witam!
Dzisiaj szybki post z jesiennymi nowościami, które zagościły w mojej szafie.Wybaczcie, że ten post to taka trochę zapchajdziura, ale nie mam pomysłu na to o czym mogłabym napisać, ani czasu za bardzo na robienie zdjęć. Nie chcę Was jednak tak po prostu opuszczać.



 Mniej więcej tak się prezentuję tej jesieni. To mój pierwszy płaszcz od zawsze. Jakoś nigdy w płaszczu siebie nie widziałam, ale tym razem postanowiłam, że raz się żyje, zaszalałam zarówno z płaszczem jak i z jego kolorem, bo jak widać jest czerwony! Za dużo szarości na ulicach, a przecież jesień to taka kolorowa pora roku!


Nie wiem czy widać, ale postanowiłam postawić na włosy. Wyglądają dużo lepiej niż jakiś czas temu, są bardziej zbite i błyszczące. Każdego dnia zakochuję się w nich bardziej. Są cudowne!


Uwielbiam takie jesienne klimaty! Kolorowe liście i ta cała otoczka!


Jeśli chodzi o makijaż tej jesieni staram się robić dość naturalny, podkład, eyeliner, z którym staram się zaprzyjaźnić, róż do policzków, tusz do rzęs, czyli same podstawy no i wprowadzam jeden mocny akcent, szminka! Która nadaje wyrazu mojej twarzy, chyba, że tylko mi się wydaje. 

Ubranie: 

buty i płaszcz- allegro
legginsy i sweterek- no name

Bo jakoś nie ciągnie mnie do markowych ubrań. 

Makijaż:

podkład- Ingrid, Mineral Silk&Lift
puder- Synergen
eyeliner- Miss Sporty, Studio Lash
tusz do rzęs- L'oreal, Mega Volume Collagene 24H.
róż do policzków- Wibo, z jedwabiem i witaminą E
kredka do brwi- Essence, Eyebrow Desiner
szminka- Avon, Ultra Colour Rich

A Wy tej jesieni stawiacie na stonowane kolory czy jednak wprowadzacie trochę szaleństwa?

Pozdrawiam!

Loki na chusteczkach nawilżanych.

Witam!

Dzisiaj włosowo i wyjątkowo. Dlaczego? Bo dzisiaj post z gościnnym udziałem mojej przyjaciółki Grażyny, która użyczyła mi swoich włosów do eksperymentów, z tego miejsca rzeczoną Grażynę gorąco pozdrawiam!

Wyczytałam w internecie, że fajne loczki wychodzą na chusteczkach nawilżanych. Zważając na to, że ja włosy mam naturalnie kręcone nie bardzo mogłam wypróbować to na sobie, ale bardzo chciałam sprawdzić jak ten sposób sprawdza się w rzeczywistości no i w końcu mi się udało.

Czego będziemy potrzebować? 


 No oczywiście nawilżanych chusteczek. Mogą być takie dla dzieci, a mogą i takie kosmetyczne. My używałyśmy Rossmannowskich chusteczek odświeżających, bo tylko takie były na stanie.


Potrzebujemy także włosów, ja użyłam włosów Grażyny, które są raczej proste, trochę odwijające się każdy w inną stronę. Efekt załamania spowodowany jest związaniem wilgotnych włosów gumką.
Na tym zdjęciu włosy są po laminowaniu żelatyną, o którym pisałam tutaj. Mój gość specjalny z laminowania zadowolony jest bardzo, włosy ma błyszczące i gładkie, co chyba nawet na zdjęciu widać.

Proces produkcji loków


Chusteczkę zwijamy w rulonik, jak na zdjęciu. Można nieco ciaśniej zwijać.



Włosy rozdzielamy na pasma i każde po kolei nawijamy na chusteczkę jak na papiloty. 


Kiedy zawiniemy całą długość włosa na chusteczkę zawiązujemy jej końce.


I tak po kolei całe włosy. Grażyna nie chciała mieć loków przy samej głowie, więc nie zwijałam włosów do końca, ale to już kwestia indywidualna.
Zostawiamy je tak na noc. 

Jaki efekt otrzymamy? 


U nas wyszło to jak na zdjęciu powyżej! Jak ja to nazywam, takie romantyczne fale. Włosy były bardziej lokowane, ale na zdjęciu już są rozdzielone palcami.
Niestety nie mam pojęcia jaki efekt uzyskałybyśmy kręcąc włosy na sucho.

Opinia Grażyny:

Włosy są dużo lżejsze niż kręcone lokówką czy prostownicą. Zawsze po tradycyjnym kręceniu były takie ciężkie a teraz są lekkie jak piórko, czuję jakbym nie miała włosów.

Nie wiem jak Wam, ale Nam się efekt podoba bardzo!

Próbowałyście kiedyś tego sposobu na kręcenie włosów?

Pozdrawiam! 


60 cudów mojej kosmetyczki.



Cześć! 

Dzisiaj mała aktualizacja, dlaczego aktualizacja? Bo o lakierach do paznokci, które posiadam już pisałam w pierwszej "konkretnej" notce na moim blogu, czyli tutaj. Jak tak patrzę na tę notkę to obecne wyglądają zdecydowanie lepiej!
Od poprzedniej notki przybyło mi trochę ponad 20 lakierów. 



Dzisiaj notka ma być w klimatach takich dość jesiennych a przynajmniej tak chciałam, stąd sesja moich "dzieci" na pożółkłych liściach. Dość długo się zastanawiałam czy te zdjęcia nie są trochę hm.. obciachowe. Ale nie bardzo miałam czas robić nowych więc niech zostanie jak jest. Zapomniałam im zrobić zdjęcia grupowego, więc zrobiłam je przed chwilą i stwierdzam, że dużo lepiej odnajduję się w klimacie świeczkowym jednakże niech zostanie jak jest i już. 

BIAŁE  


  1. Wibo, Trend Edition, kolor zwie się be neutral, nie jest to typowy biały lakier, raczej taki brudny biały, wpadający w szarość. 
  2. Miss Sporty, Et Voila,  lakier do francuskiego manicure, ma specjalnie ścięty pędzelek, bardzo ułatwia on wykonywanie takiego zdobienia.
  3. Simple Beauty mini, kolor 234, to chyba moja jedyna prawdziwa biel. Szczerze to jeszcze go nie używałam.
  4. Manhattan Quick Dry, kolor 17A, biały, perłowy z niebieskimi drobinkami co widać na zdjęciu.
  5. Wibo, Extreme Nails, kolor 102, jest śliczny, biały z różowymi drobinkami.
 
RÓŻOWE I KORALOWE


  1. basic, kolor jasnoróżowy, niestety numerku nie znam, bo gdzieś odprysnął czy sama nie wiem co, ale go nie ma. 
  2. Wibo, Gel Like, kolor 9, Peaches and cream, jest cudowny! Pisałam o nim tutaj.
  3. Sally Hansen, complete salon manicure, kolor 546, Get Juiced. Średniak jak na swoją cenę. Recenzja tutaj.
  4. Golden Rose, Paris. kolor 94. Zdjęcie tego nie oddaje jednak jest on koralowy. Bardzo lubię lakiery tej firmy.



  1. Manhattan Quick Dry, kolor 53F, zdjęcie tego nie oddaje, kolor jest dużo jaśniejszy, taki cukierkowy róż. 
  2. Wibo, Extreme Nails, kolor niestety zniknął razem z zakrętką, która roztrzaskała się przy upadku. Kolor mocno różowy. 
  3. Avon, nailwear pro+, kolor Viva pink, bardzo mocny róż. Nie lubimy się z lakierami z Avonu jednak.
  4. Wibo, Express growth, kolor 132, bardzo podobny do lakieru wyżej jednak ten jest nieco ciemniejszy. 
  5. Golden Rose with protein, kolor 324, kolor neonowy, ale ja takie lubię. Jeden z moich ulubionych.
  6. Wibo, Your fantasy, kolor 296, mocny róż wpadający w malinę. Kolor ładny jednak denerwuje mnie ta długaśna zakrętka. Strasznie utrudnia malowanie.  
 CZERWONE 



  1. Wibo, trend edition, kolor pure beauty. czerwień, jednak nie taka soczysta, delikatnie mdła, jednak bardzo ładna.
  2. Manhattan, Quick dry, kolor 44S, prawdziwa, klasyczna czerwień. Uwielbiam ten kolor!
  3. Vollare, kolor 285, bardzo rzadki, przy pierwszej warstwie wygląda na malinowy.
  4. Manhattan, Quick dry, kolor 410T. Bordowy, w sumie chyba nigdy nim nie malowałam paznokci. Jakoś wolę jaśniejsze i żywsze kolory. 

FIOLETOWE


  1. Golden Rose, with protein, numerku nie znam. Jeden z moich ulubionych kolorów zeszłego lata. 
  2.  Nie znam firmy, nie znam koloru. Fioletowy z drobinkami brokatu. Nie lubię go.
  3. Miss Sporty. koloru nie znam. Jest to fiolet, taki atramentowy. Miałam nim paznokcie pomalowane może dwa razy, bo mam wrażenie jakbym sobie je umazała tuszem z długopisu.

NIEBIESKIE


  1. Simple beauty mini, nr 248, niebieski z drobinkami brokatu. Nieużywany. 
  2. Miss Sporty, numeru nie znam. Błękitny. Używam go bardzo często. Muszę zaopatrzyć się w nowy, bo ten się już kończy.
  3. Wibo, Extreme Nails, nr 311. Ciemny niebieski z brokatem. Bardzo fajnie trzyma się na paznokciach.
  4. Essence, colour&go, nr 128. Uwielbiam ten lakier! Kojarzy mi się z niebem, takim ciemnym, trochę pochmurnym niebem.
 TURKUSOWE/MIĘTOWE/ZIELONE


  1. Lovely, UV Shine, nr 7. Mój ostatni nabytek i jestem nim totalnie zauroczona! 
  2. Golden Rose, Paris, nr się starł. Bardzo podobny do tego wyżej, jednak trochę jaśniejszy. Bardzo lubię takie kolory na paznokciach! 
  3. Avon, nailwear pro+, nr 194. Nie podoba mi się w ogóle. Po pomalowaniu paznokcie wyglądają jak pokryte pleśnią!
  4. Essence, Multi dimension, nr 73. Bardzo ładny miętusek, jednak szybko gęstnieje w butelce.
  5. Essence, colour&go, nr 146. Piękna mięta, długo utrzymuje się na płytce paznokcia.
  6. Golden Rose, Paris, nr 86. Neonowa zieleń. Bardzo lubię ten lakier.

ŻÓŁTE


  1. Manhattan, M&Buffalo, nr 16, bardzo jasny żółty. Nie użyłam go chyba ani razu!
  2. Vipera, Bambini nr 22. Intensywny żółty z drobinkami brokatu.
  3. Mariza, nr 40. Prawdziwie żółty.
  4. Eveline, kiedyś był piękny i musztardowy, ale teraz nadaje się chyba jedynie do kosza.
  5. Vollare, bardzo podobny do tego z Vipery.
  6. Wibo, Express Growth. Nie wiem co on tu robi, skoro jest zielony. Bardzo szybko wysycha. Tyle mogę powiedzieć.


 POMARAŃCZOWE/BRĄZOWE/BEŻOWE


  1. Maybelline, mini colo rama, kolor nr 56. Pomarańcz z drobinkami brokatu. Jakoś nie przepadam za tym lakierem. 
  2. Vipera, nr 819, piękny, neonowy pomarańcz. Bardzo dobrze się trzyma i wygląda naprawdę świetnie, Niestety trochę mi przysechł i bardzo ciężko się nim maluje, a szkoda.
  3. Essence, colour&go, nr 111. wpadający w brąz pomarańcz. Mam go właśnie na paznokciach. Bardzo ładny i trwały, lubię lakiery z tej serii, głównie za konsystencję i pędzelek


  1. Lacura Beuty,  numer gdzieś uciekł, biały, wpadający w jasny beż lakier. Chyba go nie używałam jeszcze tak szczerze.
  2. Virtual, Fashion mania, nr 166, Sugar baby. Pomarańczowy beż. Ciekawy kolor. Ładnie wygląda na pazurkach. 
  3. Manhattan, Speed dry & extreme reflect. nr 1310. Beż z niebieskim połyskiem. Nie przepadam za lakierami z Manhattanu chociaż mam ich sporo. 
  4. Essence, nude glam, nr 04. Nudziak, bardzo ładny. Niestety z trwałością u niego kiepsko.
  5. Golden Rose, Paris, nr 11. Mój ulubiony lakier! Jest śliczny, beżowy. Bardzo mi się podoba.
  6. Wibo, Extreme nails, nr 99. Ostatnio za nim nie przepadam, ponieważ nie lubię lakierów brokatowych. Kiedyś jednak bardzo się lubiliśmy.
 CZARNE


  1. No name. Bardzo czarny, bardzo błyszczący i jeśli ktoś lubi takie kolory na paznokciach to pewnie przypadłby mu do gustu. 
  2. Wibo, Art Liner. Niestety bardzo źle się nim operuje, a szkoda.
BROKATOWE 


  1. Essence, colour&go, nr 10, delikatnie beżowy, połyskujący wieloma kolorami. Bardzo ładny. 
  2. Essence, nail art special effect! topper, nr 10. Ładnie wygląda w butelce, ładnie wygląda na paznokciach, ale zmyć to cholerstwo graniczy z cudem! 
  3. No name, fioletowy brokat. Mimo swojej ceny, ok 4 zł bardzo fajnie się trzyma.
  4. No name, brat tego wyżej tyle, że czerwoniutki.
PREPARATY NAWIERZCHNIOWE I ODŻYWKI 


  1. Eveline 8w1. Na początku działała, później to szkoda gadać... Niestety moje paznokcie są na nią odporne.
  2. Eveline, Paznokcie twarde i lśniące jak diament. Chyba raczej rozdwojone jak nie wiem co. Nie polecam.
  3. Sensique, Keratin Nutrition, bardzo fajna odżywka, moje paznokcie po niej zrobiły się dużo twardsze i błyszczące.
  4. Lovely, Silk power. Ani mi, ani moim paznokciom powera ona nie dała, ale może to tylko ja jestem taka odporna na te wszystkie wynalazki.
  5. Nivea, Calcium power. Ładnie wygląda, bo jest perłowa, ale tyle plusów.
  6. Lovely, Matte Top Coat, bardzo fajny top! Naprawdę matuje i przedłuża trwałość lakieru. Mi się podoba. 
  7. Wibo, French Manicure, nr 3. Jak sama nazwa wskazuje lakier do frencha. 
  8. Pierre Rene, Natural Repair, nr 32. Bardzo fajnie wzmacnia paznokcie, nadaje się również jako preparat podkładowy i nawierzchniowy.
Matko, ale się spisałam! Już myślałam, że nie napiszę. Chyba nikt tego nie przeczyta. Lakierów mam jeszcze kilka, jednak nie jestem jedyną kobietą w domu i niektóre zmieniły swojego właściciela, dlatego nie pojawiły się na zdjęciach.

Macie któreś z tych lakierów? Któreś przypadły Wam do gustu?

Jeszcze raz przepraszam za tak długaśną notkę!

Pozdrawiam! 

Kobo, baza pod podkład.

Cześć. 

Co tam u Was? Postaram się znów pisać regularnie, więc jestem.
Dzisiaj o bazie pod podkład Kobo.
 

Opakowanie jest bardzo ładne, dość eleganckie, z pompką, która łatwo się naciska. Bardzo fajnie się je użytkuje. Napisy się trochę ścierają, ale to chyba dlatego, że noszę tę bazę zawsze w kosmetyczce i obija się o inne kosmetyki.


Konsystencja jest bardzo rzadka, prawie lejąca, spływa z dłoni. Preparat bardzo szybko się wchłania, jednak pozostawia na twarzy tłusty film co mnie osobiście denerwuje. Twarz się po nim bardzo świeci.
Zapach jest bardzo chemiczny, ale przyjemny, jeszcze dość długo czuć go na skórze.
Nie zauważyłam przedłużenia trwałości makijażu, ani trochę, niestety. Skóra jest po tej bazie bardzo gładka i nawilżona, jednak nie nazwałabym tego produktu bazą pod makijaż a jedynie dobrym kremem nawilżającym, bo w tej kwestii sprawdza się świetnie.


Niestety nie mogę znaleźć dokładnego składu.

Cena to około 19zł.

Używałyście tej bazy? Jakie inne polecacie?

Pozdrawiam.

PS Tylko mi blogspot tak psuje jakość zdjęć? 

Avon, preparat do demakijażu 3w1.

Witam. 
Mało mnie ostatnio, bardzo mało, niestety, ale nie myślcie, że opuściłam bloga, bo tak się nie stało i nie stanie. 

Dzisiaj będzie o nawilżającym preparacie do demakijażu, żel, tonik 3w1, brzoskwinia i kwiat bawełny z Avonu.


Opakowanie to tradycyjna, zakręcana tubka, w kolorystyce biało-pomarańczowej jak widać. Ogólnie bardzo dobrze się użytkuje, gdyby nie jeden defekt jakim jest wielkość dziurki, przez którą wydobywa się preparat, nie wiem czy to defekt tylko mojej wersji, czy ogólnie, ale dziurka jest bardzo mała, trzeba porządnie ścisnąć by wydobyć odpowiednią ilość produktu. 


Zapach ma bardzo ładny, choć dość chemiczny, czuć delikatnie brzoskwinię, jednak całość jest taka... mydlana.


Kolor ma taki mleczny, konsystencja dość gęsta, ale bardzo dobrze się rozprowadza. 

Ogólnie bardzo przypadł mi do gustu ten produkt, bardzo fajnie oczyszcza skórę z makijażu, choć zdecydowanie nie nadaje się do demakijażu oczu, bo szczypią po nim jak nie wiem! Skóra pozostaje po nim delikatna, gładka i matowa. O dziwo nie mam do niego żadnych zastrzeżeń!A mówią, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego...

Prawdopodobnie kupię go ponownie, bo widzę, że jest dostępny jeszcze w katalogach. 

Skład.
Miałyście kiedyś ten produkt?

Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...