Laminowanie włosów żelatyną.

Witam. 

Zachęcona notką u




Czy laminowanie coś mi dało?   


Zdjęcia przed. Pierwsze bez lampy, drugie z lampą.


 

 

  • włosy było dużo łatwiej rozczesać
  • nie widać tak zniszczonych końcówek
  • już przy spłukiwaniu pięknie się błyszczały
  • są bardzo delikatne i miękkie w dotyku
  • są takie sypkie

Niestety nie zauważyłam aż tak dużego połysku jak u dziewczyn, które mają proste włosy.

Zdjęcia po laminowaniu. Pierwsze bez lampy, drugie z lampą.

 Ogólnie wszystko byłoby super, gdyby nie to, że przy mieszaniu żelatyna okropnie cuchnie! Ale na szczęście po dodaniu odżywki zapach znika, na włosach też go nie czuć.

Pewnie jeszcze się skuszę na laminowanie włosów.

A Wy miałyście już swoją przygodę z laminowaniem włosów?

Pozdrawiam!

Żel pod prysznic BeBeauty Spa, Bali.

Cześć.

Dzisiaj o kolejnym kosmetyku z Biedronki, wspominałam już, że uwielbiam ich kosmetyki, któregoś razu postanowiłam zakupić ten żel. 


Cena to około 5zł w Biedronce oczywiście.
Opakowanie jest bardzo fajne, ciekawie wygięte z zamknięciem typu "klik", dobrze trzyma, nie ma problemu z otwarciem nawet w mokrych dłoniach. Po bokach są takie jakby wypustki co sprawia, że żel nie wyślizguje się z rąk.

Zapach jest cudowny, intensywny, owocowy. Najbardziej czuć w nim mango, trochę pachnie mi gruszką, ale nie wiem czemu. Długo utrzymuje się na skórze.

 
Tak na ścisłość to nie nazwałabym go żelem, raczej delikatnym peelingiem, Ma drobne grudki. 
Konsystencję ma dość gęstą, nie spływa z dłoni. 
Bardzo dobrze się pieni, a ja lubię jak coś się dobrze pieni. 
Delikatnie myje i oczyszcza skórę, pozostaje ona gładka, szkoda tylko, że niedługo później ten efekt znika.

Skład.
W składzie znaleźć możemy ekstrakty z owoców egzotycznych. 

Ogólnie bardzo lubię ten żel-peeling. 
Widziałam, że w ofercie jest jeszcze kilka innych wariantów.

A Wy miałyście kiedyś żele z tej serii?

Pozdrawiam.

Wibo Gel Like nr 9. I like it!

Cześć i czołem!
Ależ mamy jesienną aurę już, nie narzekam, bo uwielbiam jesień! 
Ale o czym ja to miałam... a tak. Lakier do paznokci, chyba wiecie, że je uwielbiam? Dzisiaj o moim najnowszym nabytku i od razu uchylę rąbka tajemnicy, że się bardzo polubiliśmy! 


Mowa tutaj o lakierze Wibo, Gel Like.  Ja wybrałam numer 9, kolor jest uroczy, niestety zdjęcie tego nie oddało, tak to jest kiedy nie bardzo jest jak zrobić zdjęcia na dworze, no ale do rzeczy.
Realny kolor lakieru to brudny róż, jasny, ale nie mdły, ma coś w sobie, nie zastanawiałam się nad kolorem zbyt długo, kiedy tylko go wypatrzyłam wiedziałam, że będzie mój.


Pędzelek, gdybym na niego spojrzała w drogerii pewnie popełniłabym największy błąd i po prostu nie zakupiłabym tego lakieru. Pędzelek jest całkiem inny niż te, które lubię. Jest krótki i wąski.
Mimo to bardzo lakier bardzo dobrze się nakłada, jest gęsty, taki jak lubię. 
Schnie dość długo, ale nie wieki, po użyciu wysuszacza musiałam czekać około pół godzinki i lakier był suchy.
Do całkowitego pokrycia płytki wystarczyły dwie warstwy, nawet końcówki nie prześwitywały mi za bardzo jak to działo się w przypadku innych lakierów nawet po trzech warstwach.


Na paznokciach wygląda cudownie! 
Lakier ma imitować lakier żelowy i czy spełnia swoje zadanie? Jak najbardziej tak!
Nie wygląda jak tradycyjny lakier, jest dużo bardziej lśniący no i w dotyku taki... śliski. Bardzo mi się ten efekt podoba.
Trwałość też jest bardzo dobra, pierwsze odpryski zaczęły robić mi się po 4 dniach od pomalowania a w międzyczasie zmywałam naczynia kilka razy i robiłam pranie ręczne. Świetnie się trzyma.

Zdecydowanie przygarnę jeszcze kilka kolorów z tej serii!

A Wy miałyście te lakiery? Jak u Was się sprawdziły? 

Pozdrawiam!

Zakwaszająca Joanna.

Cześć! 
Dzisiaj będzie o odżywce i szamponie zakwaszającym z serii Joanna Professional, pewnie nigdy nie zakupiłabym tego zestawu gdyby nie to, że został on mi polecony przy dekoloryzacji włosów o której pisałam tu.


Obydwa produkty mają pojemność jednego litra i opakowanie z pompką.
Cena to ok 12-16zł za jeden. W zależności czy kupowany jest stacjonarnie czy przez sieć.

Jeśli mówimy o samym opakowaniu to dla mnie jest bardzo niewygodne, zarówno w szamponie jak i w odżywce. Pompka jest bardzo krótka i trzeba się nagimnastykować, zwłaszcza kiedy ręce są mokre.

Nie mam pojęcia jak produkty działają oddzielnie, ponieważ zawsze używam ich wspólnie.

Szampon



Dobrze się pieni, myje i nawet oczyszcza włosy, jedyny minus to to, że strasznie plącze włosy, robią się aż kołtuny, przy pierwszym użyciu aż się przestraszyła, że nie rozczeszę włosów.

Jedno naciśnięcie pompki.

Jeśli chodzi o konsystencję szampon jest rzadki, ale nie za rzadki, odrobinę spływa z dłoni, ale nie ma tragedii.

Skład.
W składzie mamy przeróżne PEGi i inne dziwne rzeczy o których nie mam pojęcia.

Zapach ma mocno cytrusowy. Długo zostaje na włosach.

Odżywka


Odżywka jest bardzo... tłusta. Niestety nie wiem jak inaczej to nazwać. Ręce po niej mam takie jakbym sobie masłem wysmarowała.

To co w niej najbardziej lubię to fakt, że świetnie sobie radzi z poplątanymi włosami po szamponie. 
Włosy po niej robią się gładkie i bez problemu nawet podczas płukania można je rozdzielić palcami. 
Zawsze trzymam ją nieco dłużej niż radzi producent.

Jedno naciśnięcie pompki.
 Niestety jak widać po jednym naciśnięciu odżywki mamy niewiele, trzeba się trochę namachać. Zwłaszcza przy długich i gęstych włosach jak moje.

Skład.
Zapach jest identyczny jak szamponu.

Jest jedna rzecz, która w tym zestawie mocno mnie irytuje, niestety nie jestem w stanie określić czy to przez szampon czy przez odżywkę, ale włosy strasznie szybko się przetłuszczają a jak już zaczynają się przetłuszczać to skóra głowy swędzi jak nie wiem!

Raczej nie kupię tych kosmetyków ponownie.

A Wy miałyście jakieś kosmetyki Joanny Professional?

Pozdrawiam!

Fluid matujący z BeBeauty.

Cześć!
Dzisiaj na tapetę dajemy fluid matujący z BeBeauty.
Używam go już jakiś czas, mam za sobą zużyte 2 tubki więc myślę, że czas na recenzję. 


Tubka ma 30ml i kosztuje całe 9,99zł oczywiście w Biedronce! 
Ja wybrałam kolor 01 czyli piaskowy, najjaśniejszy, ponieważ na nadmiar melaniny w skórze to ja narzekać nie mogę. 
Mimo, że to najjaśniejszy kolor, dla mnie jest troszkę za ciemny, dlatego niweluję to nieco za jasnym pudrem.



Jeśli chodzi o główną funkcję jaką jest matowanie skóry sprawdza się dość dobrze, choć nie idealnie, po nałożeniu skóra nie świeci się przez godzinę maksymalnie, dlatego warto wspomóc się pudrem.

Bardzo zadowolona jestem natomiast z krycia jest bardzo dobre, ale nie przesadne, nie tworzy efektu maski, na twarzy go nie czuć, jest lekki, nie zapycha.
Nie zauważyłam by cokolwiek złego działo się z moją cerą odkąd go używam.

Co do wydajności to jest raczej średnia, jedno opakowanie wystarcza na 3 miesiące malowania się kilka razy w tygodniu.

Skład.
Jak przystało na recenzję podkładu, warto pokazać jak sprawdza się w praktyce. 
Z góry przepraszam za mój niewyjściowy wygląd na zdjęciach.


Jak widać mam sporo piegów no i kilka niespodzianek mi wyskoczyło, z którymi moim zdaniem podkład nieźle sobie poradził.


Dla lepszego "efektu" proponuję kliknąć na zdjęcia, lepiej widać.

Ogólnie oceniam go bardzo dobrze, ale planuję przerzucić się na podkłady mineralne. 

A Wy używałyście kiedyś tego podkładu? Jakie podkłady matujące proponujecie?

Pozdrawiam.

Piasek Pierre Rene, no 03.

Hej.
Ostatnio furorę robią lakiery piaskowe, musiałam spróbować i ja. 
Mój wybór padł na piaskowiec Pierre Rene, numer 03.


Jest to różowy wpadający w koral lakier, z drobinkami złotego brokatu.

Przy nakładaniu bardzo mi się podobał, pierwszy lakier, którym właściwie za jednym pociągnięciem mogłam pokryć całą płytkę! 
Odpowiednio gęsty, no i posiadający w miarę szeroki pędzelek, którym dobrze się operuje.


Po nałożeniu pierwszej warstwy, nie było źle, szybko schnął, ale kolor nie był tak intensywny jak chciałabym żeby był. 

Kolory są przekłamane, niestety.

Efekt piasku był, ale niestety nieco zniknął przy drugiej warstwy, no i druga warstwa już baaardzo długo schła. 


Kolejna dziwna rzecz którą zauważyłam to niszczenie się lakieru na paznokciach co najdziwniejsze nie ścierały się końcówki jak przy większości lakierów tylko wypadło mi kilka dziur na środku paznokcia. 

No i zmywanie! Może nie ma takiej tragedii jak przy lakierach brokatowych, ale ciężko idzie. 

Ogólnie nie jest zły, zawsze to jakaś odmiana przy tradycyjnym manicure. 
Ja jednak nie zakochałam się w tym lakierze, może inne piaski bardziej chwycą mnie za serce?

A jak jest z Wami?
Dałyście się ponieść piaskowej modzie?

Pozdrawiam!

Duże też ładne!

Witam!
Dzisiaj notka nieco inna, bo o dziwo nie o kosmetykach.
Jak niektóre z Was wiedzą jestem kobietą większego kalibru, ale to nie znaczy, że nie mogę się ładnie ubrać.
Podobno nie to ładne co ładne ale co się komu podoba jednak ja staram się ubierać ładnie przynajmniej dla siebie i w miarę dopasowywać ubrania do mojej figury (tak, koło to też figura!).

Jak przystało na lato czas włożyć coś krótszego, mowa tutaj o sukienkach! 
Jedną z moich ulubionych tego lata jest ta!


Jest świetna, lekka, odcinana pod biustem co fajnie podkreśla to co powinno i zakrywa to czego pokazywać nie chcę.
Mimo, że radosnych letnich kolorów nie zawiera to bardzo mi się podoba.

Tak, moje kolana się uśmiechają!

Kupiłam ją w lumpku.

________________
Czasem potrzebne jest coś na większe wyjście, w tym wypadku świetnie u mnie sprawdza się różowa kiecka.


Czuję się w niej bardzo dobrze. Jest luźna, z lekkiego materiału.
Również zakupiona w lumpku.


To co mnie w niej urzekło to ciekawe rozcięcie na plecach.



_____________________


Czasami trzeba też wskoczyć w spodnie.


Na przykład koralowe z Primarka
Bluzka Reserved 


Buty Deichmann.

Nie wiem czy dodawać jeszcze notki tego typu?

Pozdrawiam!

Czytaj także na Przepis na Kobietę

Mariza Biała Herbata, krem matujący.

Cześć!
Dzisiaj znów recenzja, chociaż ostatnio myślę co by tu jeszcze na bloga wprowadzić, ale o tym innym razem. 
Teraz przedstawiam wam krem matujący z Marizy, Biała Herbata


Jeśli mam być szczera to nigdy nie używałam kremów do twarzy, więc niestety nie mam porównania, ale ten krem od razu przypadł mi do gustu.
Pierwsze co mnie w nim zauroczyło to... cena! 
Zapłaciłam około 5zł w zwykłym supermarkecie!

Jak widać jest to krem matujący, który co tu dużo mówić spełnia swoje zadanie! 
A oprócz tego, że matuje to jeszcze nawilża i wygładza skórę.
Świetnie nadaje się pod makijaż, głównie tak go stosuję i zdecydowanie przedłuża jego trwałość.

Skład.

Co do samego składu niewiele mogę powiedzieć, wiem jedynie, że jest krótki co chyba dobrze o nim świadczy, dodać mogę jeszcze to, że ma w sobie cynk, olej z avokado i panthenol.


Konsystencję ma dość dziwną, mianowicie nie jest taki.. kremowy, jednolity a posiada w sobie takie jakby grudki, kojarzy mi się z maślanką. 
Dobrze się rozsmarowuje, szybko się wchłania.
Co do zapachu to jest całkiem przyjemny, nienachalny.

Ogólnie oceniam go dobrze i pewnie kiedy się skończy kupię ponownie.

A Wy jakich kremów do twarzy używacie?
Spotkałyście się z kosmetykami Marizy?

Pozdrawiam!

PS Zapraszam do polubienia mojego bloga na FB, na górze z prawej strony lub >tutaj<.

TAG: 50 przypadkowych faktów o mnie!


Dzień dobry!

Dzisiaj nie będę oryginalna, ponieważ mam zamiar zrobić TAG, który ostatnio przewija się przez większość blogów i jesteście tym nieco znudzone, ale jednak postanowiłam pobawić się i ja.
No więc zaczynamy!

1. Uwielbiam grać w Simsy. Mam sporą rodzinę, składającą się z rodziców, pięciorga dzieci, psa i kota!
2. Jestem bardzo infantylna. 
3. Bardzo szybko zmieniam się pod wpływem ludzi. Zmieniam swój styl, muzykę, której słucham itp.
4. Uwielbiam robić zdjęcia, wszystkiemu i wszystkim. Sama sobie potrafię zrobić 50 zdjęć za jednym zamachem.
5.  Nie potrafię chodzić w butach na obcasie.
6. Mam ponad 60 lakierów do paznokci a ciągle mi mało.
7. Nie lubię siebie, ani trochę.
8. Jestem domatorką, najchętniej bym z domu nie wychodziła.
9. Boję się poznawać nowych ludzi, mam obawy, że mnie nie zaakceptują.
10. Jestem uzależniona od komputera.
11. Do 15nastego roku życia byłam jedynaczką.
12. Zawsze najpierw patrzę ludziom na paznokcie.
13. Jestem przesądna.
14. Czasem piszę wiersze.
15. Nie umiem śpiewać, ale ciągle to robię.
16. Nie potrafię tańczyć.
17. Nienawidzę zmywać!
18. Jestem leniem i bałaganiarą.
19. Mam obsesję na punkcie swoich paznokci, jak mi się złamie to prawie płaczę.
20. Uwielbiam dzieci i chciałabym mieć już własne.
21. Nie przyznaję się, że podobają mi się rzeczy, które podobają się większości.
22. Urodziny mam 22 września (jak Bilbo i Frodo :D)
23. Czasami specjalnie mówię coś wrednego, żeby zrobić komuś przykrość.
24. Uwielbiam dawać prezenty.
25. Nienawidzę ludzi "mądrzejszych od telewizora".
26. Lubię pomagać.
27. Mam słomiany zapał.
28. Jeszcze nigdy nic nie wygrałam.
29. Mam obsesję ślubną! Ciągle przeglądam suknie, obrączki, zaproszenia itp.
30. Nie mam pomysłu na siebie.
31. Jestem baaardzo zazdrosna, chociaż trzymam to w sobie.
32. Jestem pączkiem i to solidną porcją.
33. Wszystko odkładam na później.
34. Chciałabym być kosmetyczką, ale nie mam odwagi żeby iść w tym kierunku do szkoły. Boję się, że nie mam talentu.
35. Jestem płaczką. Łzy ze mnie wyciśnie wszystko, film, piosenka a nawet niektóre miłe słowa mojego faceta. Szybko się wzruszam, naprawdę.
36. Najpierw mówię, później myślę.
37. Zawsze mam "za dużo miesiąca na koniec pieniędzy".
38. Wiszę na telefonie po kilka godzin dziennie.
39. Boję się dorosłości.
40. Mimo, że mam 21 lat czuję się bardzo staro.
41. Uwielbiam czytać książki.
42. Chciałabym rzucić palenie.
43. Nie lubię smaku piwa.
44. Kiedyś nie znosiłam różowego koloru, teraz jest jednym z moich ulubionych.
45. Uwielbiam swoje oczy i usta.
46. Często obgaduję ludzi, których widzę na ulicy.
47. Ufam tylko mojemu facetowi.
48. Boję się ciemności, duchów i 3 w nocy.
49. Za często myślę tylko o sobie.
50. Bardzo chciałabym żeby mój blog był popularny!

No i to by było na tyle.
Szybko poszło.
Zapraszam do zabawy wszystkie dziewczyny, które jeszcze nie zostały oTAGowane!

Macie coś wspólnego ze mną?
Piszcie w komentarzach!
Pozdrawiam.

TBS masło do ciała malinowe- miłość od pierwszego... powąchania!

Witam!
Dzisiaj będzie o klasyku czyli o maśle do ciała z The Body Shop
Pewnie już niewiele można dopowiedzieć do tego co już zostało powiedziane, ale postaram się sklecić swoją opinię na temat tego... cudeńka! 


W posiadaniu mam trzy masełka TBS, dwie malinki i papayę. 
Dzisiaj będzie o malinowym, ponieważ papaya czeka na swoją kolej.

Co sprawiło, że wybrałam właśnie ten wariant? 
Zapach! Po odkręcaniu w powietrzu unosi się zapach świeżych malin. Pierwszy raz spotkałam się z kosmetykiem, który pachnie naprawdę jakimś owocem a nie jego chemiczną podróbą.


Opakowanie typowe dla kosmetyków z The Body Shop, odkręcane plastikowe słoiczki. 
Mój ma pojemność 200ml. Masło jest wydajne więc taka ilość wystarczy na około 2 miesiące stosowania. 

 Masło ma cudowną konsystencję, delikatne, ani za gęste, ani za rzadkie. 
Idealnie się je rozsmarowuje, szybko się wchłania, nie pozostawia na skórze tłustego filmu. 
Nawilża skórę, pozostawia ją gładką, delikatną. 

 Co do składu, jak widać bardzo wysoko ma masło kakaowe, które ma właściwości wygładzające i natłuszczające skórę oraz masło shea, które ponoć jest dobre na wszystko.
Znajdziemy tam też przeróżne oleje między innymi olej sezamowy oraz olej z pestek malin. 

Nie znam się na składach, ale brzmi nieźle. 

No i małe podsumowanie:


 - zapach,
- konsystencja,
- nawilżenie i wygładzenie skóry,
- wygodne opakowanie
-wydajność

- cena regularna to około 60zł
- niestety się kończy

A Wy używałyście produktów z The Body Shop?
Co o nich sądzicie?
Chcecie recenzję papai?

Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...