Przechodząc do tego o czym pisać dzisiaj miałam zamiar, zastanawiając się nad tematem dzisiejszej notki wywnioskowałam, że bardzo dawno nie było u mnie nic z kolorówki. Wiadomo, że pielęgnacja jest ważna, ale kolorówka wzbudza jakoś więcej emocji i jakoś bardziej każdego ciekawi, przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
Dzisiaj postanowiłam napisać o tuszu do rzęs, który w sumie nie jest zły, ale do ideału mu daleko.
Tusz wyhaczyłam na poprzedniej Rossmanowskiej promocji -40%, czyli w listopadzie zeszłego roku. Wzięłam też puder z tej serii, z którego w sumie też jestem zadowolona, ale o tym już może w osobnym poście naskrobię słów kilka.
Nie da się ukryć, że opakowanie przyciąga wzrok, jest złote. Wygląda trochę tandetnie, ale o dziwo bardzo dobrze się trzyma, nie ścierają się ani napisy ani samo "złotko".
Szczoteczka jest dość duża, silikonowa (zdecydowanie bardziej wolę szczoteczki silikonowe). Bardzo fajnie wyprofilowana. Nie ma trudności z nakładaniem nią produktu. Nie nabiera się na nią za dużo maskary, co miało miejsce przy niektórych tuszach. Ogólnie szczoteczkę oceniam bardzo dobrze.
Czerń jest mocno czarna, nie jakaś tam grafitowa, po prostu czarna.
W pierwszej kolejności chciałabym przeprosić za moje nieuczesane brwi i za jakość zdjęć, która jest mocno kiepska. Czasami każdemu się może zdarzyć. :-(
Pierwsze zdjęcie to rzęsy niepomalowane. Na kolejnych jest jedna warstwa tuszu. Jak widać całkiem przyzwoicie wygląda jak na jedną warstwę. Ogólnie trochę skleja rzęsy, ale nie jakoś spektakularnie, miałam gorsze. Nie zauważyłam jakiegoś znacznego podkręcenia rzęs. Może i trochę pogrubia, może i wydłuża, ale nie jakoś bardzo. Jest to tusz bardzo dobry do makijażu delikatnego, na co dzień w którym chcemy tylko delikatnie podkreślić rzęsy. Myślę, że jeśli przeczesalibyśmy rzęsy po pomalowaniu efekt byłby całkiem niezły.
Małym minusem jest to, że tusz trochę się osypuje, może nie tworzy efektu pandy, ale jednak.
Cena regularna to około 11zł. Dostać możemy go tam gdzie jest kolorówka Eveline, czyli na przykład w Rossmanie, aczkolwiek nie w każdym ;-)
Miałyście ten tusz? Jaki jest Waszym numerem jeden?
PS Czy wielkość zdjęć teraz jest odpowiednia czy jednak lepsze były mniejsze?
Akurat mam na stanie, powoli już się kończy i zakupie inną maskarę. Nie jest zła ale szału nie ma :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie jest zła ale szału nie ma ;P
UsuńNie lubię tej firmy, miałam kilka produktów ale wszystkie mnie zawiodły więc nie przekona mnie i tusz:) Moim numerem jeden jest Pierre Rene Luxurious. Kiedyś nie lubiłam go ale przekonałam się powiedzmy po kilku miesiącach używania.
OdpowiedzUsuńDopisuję do mojej chciejlisty ;> :D
UsuńUżywałam i byłam zadowolona :-) W szufladzie już czeka zapasowe opakowanie :-)
OdpowiedzUsuńSuper, że u Ciebie tak dobrze się sprawdził :)
UsuńNie miałam i nie chcę:D
OdpowiedzUsuńA zdjęcia teraz są akurat.
No to super, że są akurat! :D
UsuńZa taką cenę wydaje się całkiem fajny :)
OdpowiedzUsuńJa narazie ubóstwiam oslawiony Curling Pump Up z Lovely:))
OdpowiedzUsuńTeż muszę go kupić ;)
UsuńTwój blog został nominowany do Liebster Blog Award. Po więcej szczegółów zapraszam do siebie na :
OdpowiedzUsuńhttp://www.patii.pl/liebster-blog-award-tag/
Pozdrawiam !
Miałam ten tusz i przyznać muszę, że jak na swoją cenę (a nie jest drogi), to jest całkiem całkiem :)
OdpowiedzUsuńmiałam go ;) u mnie prezentował sie super
OdpowiedzUsuńO jeju jaka fajna szczoteczka : )! wydaje mi się, że to taki bardzo dobry dzienny tusz. Szkoda, że ten post nie pojawił się wcześniej bo nie wiedziałam jaki tego typu tusz mam kupić i postawiłam na MissSporty....zobaczymy co to z nim będzie.... newM.
OdpowiedzUsuńKurcze podoba mi się jego szczoteczka :)
OdpowiedzUsuńWpadnij rownież na kosmetycznego bloga :)